wtorek, 10 stycznia 2012

Rozdział.10

W tym samym czasie szli czterech mężczyzn wyglądali na silnych i nie bezpiecznych szczególnie jeden z grupy się wyróżniał. Był to szczupły, lecz o imponującej budowie ciała miał rzadko niespotykany kolor włosów w odcieniu indygo. Kolejny z mężczyzn był to chuderlawy blondyn, który wyraz twarzy wiele mówił jego spojrzenie mroziło wszystkich, na których spojrzał. Jego utemperowanie było trudnym zadaniem przeważnie podejmował się jego brat Hiro białowłosy z pionowymi czerwonymi kreskami na twarzy o dobrze wyrobionych mięśniach.

- Jak myślisz Hades będzie jakaś walka. – Zapytał z podnieceniem rudowłosy mężczyznę, który nosił na plecach ogromny miecz.

- Mam taką nadzieje Bisu. – Roztargnieniem odpowiedział niebiesko włosy zaczął pieścić dłonią swój miecz.

Kolejna dwójka nie włączyła się do rozmowy szczególnie Hiro był wielce zdenerwowany nie wiedział, co może jego braciszek Jun zrobić. Jego szał dorównuje a może przekracza samego Lucyfera czasami ma wrażenie, że gdyby mógł to by nawet jego by zabił.  Szybko do tarli do centrum lasu gdzie mieli spotkać mężczyznę, który miał im towarzyszyć, choć sam jeszcze o tym nie wiedział.
I nagle jego zobaczyli był cały umazany we krwi jego srebrne włosy byli posklejane krwią a niedaleko wisiało ciało.  Z początku nie mogli odróżnić czy należą do kobiety czy mężczyzny, lecz gdy z każdym krokiem byli coraz bliżej mogli zobaczyć. To była kobieta rozpoznali po obnażonej klatce piersiowej, jeśli można ją było tak nazwać. Jej ciało było w strzępach krew była wszędzie wnętrzności porozrzucane, lecz mężczyzna nadal trzymał w swojej dłoni coraz wolniej bijący organ.
Jun na ten cudowny obraz obnażył lśniące kły jego zimne niebieskie oczy zabłysły na czerwono serce pompowało, co raz więcej krwi. Niespodziewanie pojawili się w jego dłoniach dwa szerokie topory zaczął się kołysać. Nic już go nie miało prawa powstrzymać żądza krwi była silniejsza od zadania, jakie mieli do zrobienia.
Hades, Bisu oraz Hiro nic nie mogli po radzić Jun dostał ostatnią fazę jego specyficznego szału.

- Zabić. – Wysyczał blondyn i z jego kącików ust wydobyła się strużka śliny.


Nie wiedziałem, co zemną się dzieje, gdy nie otrzymałem odpowiedzi od Abumi tylko jej histeryczny śmiech. Trzymałem się wysiłkiem żebym jeszcze miał kontrole nad swoim ciałem, lecz na daremnie. Jej śmiech pozbawił mnie koncentracji szał wybuchł ciało w sekundzie było rozszarpane i zwisało z drzewa jej wieczności były gdzie się spojrzało a ja trzymałem swojej dłoni ciepły pulsujący organ. Oblizałem wargi nawet nie wiem jak to się stało, że czułem w ustach pulsujące serce krew ściekała z knocików ust. I przez mgłę zobaczyłem czterech mężczyzny szczególnie jeden przykuł moją uwagę. Czułem, że on był w tej chwili taki sam jak ja nadal w swoich żyłach mam truciznę, która nadal przepływa w moich organizmie. Nie czekając na cios przybliżyłem się na tyle żeby moimi pazurami przeorać blondynowi twarz. Lecz on był szybszy o włos bym stracił głowę. Jego topory były jak w tańcu nie czekał żebym odzyskał siłę tylko iskrzące oczy mówili, że pragnie śmierci. Jego śmierci po plecach przeszedł elektryczny dreszcz. Ne czułem kończyn to był ostatni stadium trucizny nie czułem, że rani mnie swymi toporami. Nawet nie wiem czy chociaż raz go zraniłem za to wiem, że chwile później byłem w objęciach ciemności.


Jun sądził, że srebrnowłosy jest bardzo silny i nie bezpieczny zacisnął tak mocno kły, że strużka krwi wydobyła się z kącików jego ust. Jego szał z każdą minutą mijał pojawiało się zniechęcenie, gdy tak ranił mężczyznę, który stał nic z tego nie robił. Nagle spojrzał w jego oczy, gdy zobaczył to, co chciał i przestał go ranić, bo nie miało dla niego sensu zabijać kogoś, kto nie miał szans się bronić.

- Nie skończyłem z tobą. -  Wy warczał, gdy niespodziewanie zbliżył się i przebił go swoją ręką.

Nie usłyszał żadnego dźwięku, który by ukazywał jak go boli odszedł dalej żeby pozostali nim się zajęli. Nie minęło chwile, gdy odkryli, że mężczyznę ktoś otruł, lecz nie spodziewanie odkryli, że to już nie jest tak groźnie jak na początku.
Hiro podszedł do blondyna i usiadł koło niego był naprawdę pod wrażenie, że pierwszy raz zobaczył, że jego brat jednak ma serce.

-, Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytał go oczekując na bardzo rzeczową odpowiedz. To, co usłyszał sprawiło, że chciał się po prostu walnąć się w głowę.

- To jest proste Hiro nie miałem frajdy zabijać kogoś, kto nie miał nawet siły się bronić. – Gdy to mówił ze złością zaciskał pieści, że aż z nich spłynęła krew.

Hades przeczuwał że Jun nie bez interesownie uzdrowił srebrnowłosego wiedział dla czego to uczynił. Tak jak on kilka tysięcy lat temu tak teraz on miał po raz kolejny szanse na dobry rozlew krwi.  Lecz z westchnieniem musiał jakoś od ciągnąć Jun’a od tego fatalnego pomysłu. Wiedział że Władczyni była się rozgniewała gdy by jego zabili przeczuwał że coś się bardzo ciekawego szykuje. I obnażył swoje lśniące kły w okrutnym uśmiechu.