wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział.11

Po raz kolejny obudziłam się w nocy jak zapewne po kolejnym bólu głowy, który nie mijał od czasu spotkania Kagome i pozostałych. Czułam, że po bokach ma swoje wilki, które strzegą mnie wyczuwałam kogoś jeszcze i to mi się nie pasowało. Zmarszczyłam brwi chciałam odejść od nich nie czułam się dobrze przy takiej licznej grupie.

-, Co ci jest? – Usłyszałam w umyśle czyiś inny głos.

- Nie czuje się dobrze, gdy jestem w większej grupie. – Odpowiedziałam Hokage.

-, Dlaczego?

- Mam wrażenie jak by ktoś wyczekiwał, kiedy jestem słaba i w tedy zaatakuje? – Wysyczałam krzywiąc przy tym usta.

- Nie jest tak Rin my cię obronimy za cenę naszego życia.

- Nie wiem może masz racje, ale wole być czujna. Nie wiadomo, kiedy przyjaciel staje się wrogiem.

- Coś sobie przypominałaś?

- Tak imię Jaken, ale nie wiem, kim on jest?

- Mamy czas spokojnie Rin a teraz spróbuj zasnąć.

- Dobranoc.



W tym samym czasie w innym wymiarze niespiesznie szedł korytarzem zamku srebrnowłosy mężczyzna. Podeszła do niego kobieta w czarnym mundurze z ciemnymi rozpuszczonymi włosami.

- Kaze zawiodłeś Lord ci tego nie wybaczy. Mam nadzieje, że zginiesz.- Odpowiedziała udawanym smutkiem, lecz jej ciemne oczy wyrażały satysfakcję.

- Doprawdy nie tylko ja odniosłem porażkę Uma.

Kobieta odeszła wściekłym krokiem a Kaze uśmiechnął się i poszedł dalej żeby złożyć raport. Już miał zapukać w drzwi od komnaty, gdy instynktownie musiał uchylić się, bo martwe ciało wyważyło drzwi.

- Następnym razem każdy zastanowi się żeby mi przynosił dobre wieści. – Wysyczał nie mógł powstrzymać gniewu.

Na środku komnaty stał młody mężczyzna w białych krótkich włosach i również z białymi oczami. Nie przechylnie spojrzał na wchodzącego mężczyznę już miał jego zabić, gdy ten uklęknął.

- Lordzie odnalazłem Rin mam dobre wieści ona straciła pamięć.

- Tak to jest dobra wiadomość, ale dlaczego nie sprowadziłeś jej tutaj?

- Lordzie ja…

Nie zdążył dokończyć, gdy poczuł, że jest duszony z trudnością próbować oddychać lecz nie miał w płucach żadnego powietrza. Już miał wrażenie, że już tak skończy gdy nieoczekiwanie Lord zwolnił uścisk a mężczyzna zaczął łapczywie łapać powietrze.

- Kaze dam ci ostatnią szanse przyprowadź mi do mnie swoją przyszłą małżonkę.

Nikt nie wiedział, że ich rozmowa jest podsłuchiwana przez kobietę, która znienawidziła Rin z całego serca. Jej oczy zabłysły wściekłością, że mogli spalić każdego i nie cofnie się przed niczym żeby dopiąć swego. Szybko uciekła żeby nikt się nie dowiedział, że podsłuchiwała a nie zamierzała być ukarana i nie zemścić się na kobiecie która odebrała jej ukochanego.

Miałem wrażenie, że w końcu umarłem, lecz szybko zostałem wyrwany z głupiego wrażenia. Gdy tylko poruszyłem się poczułem na całym ciele przeraźliwy ból, który pozbawił mnie na chwile oddechu. Nie wiedziałem, w jakim sposób przeżyłem nie wiedziałem, kto mnie uratował, lecz jedno było pewne byłem temu kimś wdzięczny za uratowanie. Wpatrywałem się w gwiazdy, które jasno dziś świeciły miałem wrażenie, że czuje Rin serce zabiło mi szybciej. Chciałem się podnieść, lecz ból sprawił, że musiałem zrezygnować i wtedy ich zobaczyłem. Czterech mężczyzn każdy inny i silny tylko jeden z nich przypominał mi kogoś z przeszłości już miałem zapytać, gdy ktoś mi przerwał.

- Jesteś słaby już dawno powinieneś być martwy. – Wysyczał blondyn z ostrymi rysami twarzy.

- Jun daj spokój niech odpocznie a jak nabierze siły będziesz mógł walczyć. – Odpowiedział niebiesko włosy.

wtorek, 21 lutego 2012

Gdzie spełniają się marzenia Kagome i Sesshomaru - Rozdział.2

Chwile po zdarzeniu znaleźliśmy Sango i Miroku na rynku gdzie zapamiętale się o coś kłócili. Na ten widok uniosłam delikatnie kąciki ust w niby uśmiechu i w tedy poczułam ponownie na sobie czyś wzrok. Na początku myślałam, że to Inu, lecz z zaskoczeniem stwierdziłam, że to nie może być on przecież stoi koło mnie. I kolejne pytanie nasuwa się kot to morze być i co chce ode mnie. Każdy wypytywał mnie o coś, czego nie mogłam im wytłumaczyć przecież sama chciałam wiedzieć, co przez te kilka godzin robiłam. Nie powiedziałam im, że ktoś mnie obserwował po raz pierwszy zataiłam coś przed nimi tak samo jak Inu z Kikyo. Jest już dość późno wszyscy śpią a ja nadal pozostaje zamyślona i po raz kolejny słyszę.

- Lilith najdroższa przyjdź do mnie. – Tym razem był to zmartwiony z nutką desperacji głos.

Zrobiłam duże oczy i rozejrzałam się po spiesznie po otoczeniu czyżbym znowu mi się wydawało?

- Lilith koch… - nie dosłyszałam, bo zostałam wyrwana przez Sango.

- Kagome –chan. Przepraszam, że cię obudziłam nie chciałam. – Usiała zatroskana koło mnie jej rozpuszczone włosy były w nieładzie.

- Nie Sango nie spałam mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie woła. – Postanowiłam się zwierzyć przyjaciółce.

-, Ale jak to?

- Od momentu, gdy przekroczyliśmy wioskę ktoś mnie zaczął wołać.

- Wiesz, kto to taki? Mam na dzieje, że to nie jest kolejna pułapka zastawiona przez Naraku w celu odebrania nam odłamków.

- Nie sądzę jestem na to miast pewna, że tego mężczyznę znam, lecz nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy?

Odpowiedziałam z dziwną pewnością, która mnie zaskoczyła, bo nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek spotkała tego mężczyznę.  Sango wpatrywała się we mnie z dziwna miną tak jak by mnie oceniała po kilku minutach poszliśmy spać. Jutro rano wstajemy i ruszam w dalszą drogę.
To było dziwne stałam nad wodą nago, gdy miałam zamiar się ubrać niespodziewanie stał przed mną mężczyzna. Był wysoki szczupły o złotych i tajemniczych oczach oraz długich niczym śnieg włosach. Na początku myślałam, że to Inuysha, lecz po dokładnym przyjrzeniu można było go rozpoznać był wysoki dobrze zbudowany a Inu był średniego zrostu. Zbliżył się do mnie serce w mojej piersi przyspieszyło miałam wrażenie, że za chwilę wyskoczy. Twarzy była rozmazana, lecz oczy były wyraziste i zaskoczeniem uświadomiłam sobie, że całujemy się. Pocałunek był delikatny, lecz stanowczy taki słodki dominujący.

- Lilith nareszcie odnalazłem cię, bo ta wieczność bez ciebie nie była życiem. Nie zamierzam po raz kolejny pozwolić im nas rozdzielić. – Wyszeptał mi prosto w usta i po raz kolejny złączyliśmy się w pocałunku.

- Samael nareszcie będziemy razem. – Po raz pierwszy z moich ust spłynęło imię mężczyzny, które podświadomie znam, ale nie przypominam sobie.

- Wiem moja Cesarzowo? – Wyszeptał i delikatnie pogłaskał mój policzek a ja zaczerwieniłam się. – Za długo jesteśmy bez siebie a ty…

Po raz kolejny zostałam wyrwana ze snu, lecz tym razem przez Miroku. Mnich był jakiś nie przytomny, gdy tak nie spodziewanie nadepnął mi na rękę.

- Przepraszam Kagome zamyśliłem się. – Odpowiedział rozmarzeniem i dalej poszedł w swoją stronę.

- Nic się nie stało. – Odpowiedziałam, lecz i tak nie usłyszał mojej odpowiedzi.

Coś było nie tak, gdy wszyscy wstali byli rozmarzeni i dziwnie milczący. Nawet Shippo, który przed kilkoma godzinami powrócił z początku był normalnie, lecz z chwilą stawał się jak osoba, która nie wie, co robi.
Teraz zrozumiałam, dlaczego wioska się nazywa Niekończące się Marzenie? Nie mogłam tak patrzeć, gdy z każdą minutą ich serca zmieniają się w kwiat już mają na piersi pączek. Nie jestem w stanie im pomóc, ale czy na pewno. Rozglądam się pośpiesznie za osobą, która jest za to odpowiedzialna i widzę ją nawet się nie ukrywa. Podchodzę do niej trzymam w zaciśniętych dłoniach łuk stoję naprzeciw niej. Kobieta była cała w bieli przypominała wyglądów ducha tylko kwiat miał intensywny czerwony kolor.

- Ty jedyna się nie nabrałaś, dlaczego?  Nazywają mnie Ema Złodziejka Marzeń przedstaw się.– Zapytała mnie kobieta jej białe oczy inteligentnie wpatrywał się we mnie. Z każdą chwilą kwiat bardziej rozkwitał na jej białej piersi widziałam jak nitki z niego pobierają coś z ciał moich przyjaciół. Również u nich zauważyłam, że kwiaty rozkwitają a oni stają się bardziej niewidoczni.

- Mam na imię Kagome. Moje marzenie się nigdy nie spełni i dlatego nie byłam pod działaniem twojego czaru. – Odpowiedziałam prawdę, która nadal mnie boli przecież niedawno miałam pełno marzeń a teraz nie potrafię.

-, Dlaczego tak uważasz każdy ma jakieś marzenia, choć jeszcze ich nie poznałaś. Widzę je, lecz na razie ty ich nie zauważasz nie należysz do tego świata i do tamtego gdzie powinnaś być. Pierwszy raz kogoś ostrzegę nie jesteś osobą, za kogo się podajesz. Przeznaczenie z każdym dniem jest coraz bardziej koło ciebie.– Kobieta zapytała mnie z dziwnym wyrazem na bladej twarzy.

W tedy nie wiedziałam, o co tak naprawdę chodzi, jakie przeznaczenie i nie należę do dwóch światów. Co to miało oznaczać napięłam cięciwę łuku nic mnie w tamtej chwili nie obchodziło? Miałam w zasięgu wzroku przyjaciół, którzy powoli na moich oczach umierali. Teraz kolej na mnie żeby ich ratować a nie sam zostawiać przez nich chroniona.

- Nie pozwolę ci ich zabić. Nie w taki sposób. – Krzyknęłam i strzała wbiła się w ciało kobiety.

- Przeklęta sprawie żebyś poznała smak zdrady od bliskich ci osób. Popełniłaś wielki błąd, który drogo cię będzie kosztować zapomnisz o wszy...– Wyszeptała, lecz wszystkiego nie powiedziała rozpłynęła się po został po niej czarny pył.

A wioska, która tak niedawno tętniła życiem teraz obróciła się w pył pozostaliśmy na odludnym miejscu gdzie nic nie żyło. InuYsha, Miroku, Sango, Shippo oraz Kirara powoli odzyskiwali przytomność. Ich serca zaczęli po wracać do prawdziwej postaci. Gdy tak patrzałam na nich coś we mnie uciekło coś, co mi się nie podobało. Czułam, że to część mojej duszy uwolniła się, ale nie wiedziałam, z jakiego powodu.

- Wszystko w porządku. – Zapytałam ich, gdy tak podchodziłam do nich.

- Co się stało? – Zapytali się równocześnie.

- Zostaliście prawie pożarci przez Ema Złodziejkę Marzeń. – Odpowiedziałam z rozdrażnieniem przestraszyłam się, bo nigdy do nich tak się nie odnosiłam.

- Co ci jest Kagome. – Zapytał mnie InYsha i podszedł do mnie chciał mnie przytulić.

- Nic mi nie jest i nie dotykaj mnie. – Warknęłam na niego.

- Ale jak to się stało, że nie byłaś pod pływem czaru Kagome. – Zapytał Miroku.

- Z prostej rzeczy ja nie mam marzeń. – Warknęłam ponownie w takim krótkim czasie i odeszłam a oni chwile później poszli za mną.

czwartek, 26 stycznia 2012

Gdzie spełniają się marzenia Kagome i Sesshomaru. - Rozdział.1

Minęło już kilka dni, od kiedy ich przyłapałam do dziś źle się czuje w towarzystwie InuYsha. Każdej nocy spotykają się ze sobą tylko nie potrawie zrozumieć, dlaczego to ukrywają? Mamy prawie wszystkie zebrane odłamki, lecz teraz nie wiem, dlaczego nadal tu jestem. Powinnam opuścić to miejsce, lecz z jakiegoś powodu nie potrafię coś mnie tu trzyma nie pozwala opuścić tego miejsca. Hanyou nie wiedział, co się dzieje, ale po jakimś czasie dał mi spokój. Lecz widziałam, że jest tym przygnębiony i taki cichy nie rozumiałam jego zachowania. Przecież to nie jest w jego stylu okłamywać nas sądziłam, że jesteśmy przyjaciółmi, którzy mówią sobie prawdę. Najwidoczniej kolejny raz pomyliłam się, co do niego a może do każdego z nas przecież ja też mam tajemnice. Sango jest już narzeczona Miroku a ja nie potrafiłam zmusić jego żeby mnie kochał tak jak ja jego. Gdybym jego miłość wymusiła to by była miłość? Nie to było jak teatrzyk i aktorzy, którzy grają swoje role bez uczuciowo. Miłość nie powinna być udawana powinna być odwzajemniona.
- Kagome-chan czy pokłóciłaś się z InuYsą? – Zapytała z troską brunetka.
- Nie Sango to coś innego nie chce o tym mówić nie teraz. – Wyszeptałam powstrzymując płacz i szybko odeszłam. Lecz i tak samotna łza spłynęła z policzka.
- I co z Kagome? – Zapytał chwile po tym Miroku obejmując dziewczynę.
- Nie wiem, co się stało, lecz jestem pewna jednego oni nie wiedzą, czego chcą. Albo inaczej Kagome wie, co chce, lecz InYsha nie wie.
- Coś mi się wydaje, że InuYsha długo będzie się zastanawiał nim coś postanowi.
Westchnęli równocześnie i popatrzeli na przyjaciół, którzy w dużej odległości od siebie szli.
Już od dłuższego czasu jesteśmy w drodze a ja ciągle nie daje sobie rady z tym. Sango za każdym razem patrzy tak żebym tego nie zauważyła, lecz i tak widzę. Czuję, że się martwi, lecz nie chce jej martwić tym, że to, co czułam do niego to tylko złudzenie. Chociaż to jest takie nie nadzwyczajne kolejna osoba ze złamanym sercem. Zaskoczeniem stwierdziłam, że już jesteśmy w jakieś wiosce kwiaty rosną na ścianie domów każdy w innym odcieniu. Wioska jest śliczna intensywny zapach sprawia, że ma się wrażenie dziwnej lekkości delikatnie się uśmiecham.
- Sango gdzie my jesteśmy? – Zapytałam urzeczona.
- Nie wiem, ale kiedyś słyszałam, że jest wioska, która się nazywa Niekończące Marzenie. Mówiono, że na każdym z domów przypada jeden kolorowy kwiat.  Podobna do tej, lecz sądziłam, że to jest legenda a jednak. -  Odpowiedziała zastanowieniem.
-, Kwiat? Wioska?  – Odpowiedzieliśmy równocześnie z InuYshą.
- Sama tak dokładnie nie wiem, co to ma oznaczyć ten kwiat. Mój ojciec mówił, że kwiaty odzwierciedlają duszę mieszkańców a tym bardziej intensywniejszy kolor tym człowiek jest bardziej mroczny.– Zakłopotaniem odpowiedziała brunetka.
- Nie chyba źle zrozumiałaś Sango wydaje mi się, że... – Odpowiedział Miroku i uważnie się przyglądał otoczeniu, lecz nagle nie byłam wstanie dalej słuchać.
Nagle poczułam dziwne uczucie, które było jak coś wbijało mi się w pierś. Czujnie obejrzałam się wokół siebie a reszta nie zwracała na mnie uwagi, bo przysłuchiwali się tłumaczeniu mnicha. Na swojej drodze napotkałam dziwne srebrzyste oczy, które mnie zahipnotyzowali.
- Kagome- chan, dokąd idziesz! – Niespodziewanie krzyknęła za mną Sango.
- Kagome zaczekaj za nami. – Kolejny głos należał do pół-demona.
Ja i tak nie zwracała na ich krzyki szczególnej uwagi to coś przywołało mnie.
- Lilith najdroższa przyjdź do mnie. – Słodki i taki spokojny głos w mojej głowie rozniósł się był jak muzyka. Wiedziałam, że on mówi do mnie, chociaż innym imieniem.
-, Co się dzieje gdzie Kagome-chan poszła? – Zapytała z zastanowieniem Sango.
-, Dlaczego nie zwracała na nas uwagi? – Również stwierdził zamyślony Miroku.
- Pójdę za nią. – Pobiegł za brunetką nie zwracał uwagi na dziwnie w niego w parzonych przyjaciół.
Szukał jej długo tak jak by się rozpłynęła w powietrzu nie wiedział, co ma robić. Przecież Kagome jest jego przyjaciółką jak to się stało, że nie może jej odnaleźć? W powietrzu unosił się jej delikatny zapach bzu to powinno jego doprowadzić, lecz tak się nie stało. Nawet nie spostrzegł, gdy słońce zachodziło czuł nie pokój w okolicy serca.
- Kagome gdzie jesteś? –  Spanikowany wołał dziewczynę.
Z jednej uliczek wyszła była jak motyl delikatna skóra pełne i soczyste usta. Nieśpiesznie podchodziła do niego dopiero w tym momencie uświadomił sobie, że jest już kobietą, która niedługo jego opuści. Gdy tak sobie pomyślał kolejny raz zakuło jego w okolicy serca spostrzegł jej iskrzące piwne oczy, które były radosne jak nigdy dotąd.
- Gdzie byłaś wszyscy cię szukają!? – Już chciał na nią krzyczeć, bo się o nią martwił, lecz większą uwagę poświęcał nad odłamki, bo ona je miała przy sobie.
-, Co się stało, dlaczego wydzierasz się? – Zapytałam rozkojarzona miałam dziwne uczucie, które wydobyło się z kręgosłupa.
- To ja powinienem się zapytać gdzie byłaś przez te kilka godzin? – Warknął na mnie już myślałam, że mnie uderzy, bo ujrzałam w tych ciepłych złotych oczach coś złego, co mnie wystraszyło. Bo w tedy naprawdę bałam się jak nikogo przedtem przyjaciel, który by mi zrobił krzywdę.
- Naprawdę nie wiem, co się stało pamiętam jak staliśmy na środku ulicy i jak rozmawialiśmy a potem już nic. – Z niepokojem odpowiedziałam chyba miałam wypisana panikę na twarzy, bo bez żadnego powodu mnie przytulił.
- Bałem się o ciebie nigdy tak nie znikaj Kagome. – Wyszeptał mi do ucha przy tym muskając moją szyje a ja prawie zemdlałam na ten nieoczekiwane zbliżenie. Już miałam powiedzieć coś, gdy nagle sobie przypomniałam. Czułam na sobie czyiś ciepły, lecz bezpieczny uścisk, który wywoływał motylki w brzuchu. I chociaż jestem w uścisku ukochanych ramion nadal mam wrażenie, że nie powinnam się w nich znajdować.
- Kagome? – Potrzasnął mnie i wyrwał z rozmyślenia było mi głupio i próbowałam się wyrwać z jego ramion.
- Puść mnie.- Powiedziałam na pozór spokojnie, lecz z naciskiem.
- Kago…
- InuYsha proszę cię puść mnie. – Po raz pierwszy wysyczałam.
-, Co się ci stało?
- Nic gdzie są pozostali chodźmy ich poszukać .

wtorek, 10 stycznia 2012

Rozdział.10

W tym samym czasie szli czterech mężczyzn wyglądali na silnych i nie bezpiecznych szczególnie jeden z grupy się wyróżniał. Był to szczupły, lecz o imponującej budowie ciała miał rzadko niespotykany kolor włosów w odcieniu indygo. Kolejny z mężczyzn był to chuderlawy blondyn, który wyraz twarzy wiele mówił jego spojrzenie mroziło wszystkich, na których spojrzał. Jego utemperowanie było trudnym zadaniem przeważnie podejmował się jego brat Hiro białowłosy z pionowymi czerwonymi kreskami na twarzy o dobrze wyrobionych mięśniach.

- Jak myślisz Hades będzie jakaś walka. – Zapytał z podnieceniem rudowłosy mężczyznę, który nosił na plecach ogromny miecz.

- Mam taką nadzieje Bisu. – Roztargnieniem odpowiedział niebiesko włosy zaczął pieścić dłonią swój miecz.

Kolejna dwójka nie włączyła się do rozmowy szczególnie Hiro był wielce zdenerwowany nie wiedział, co może jego braciszek Jun zrobić. Jego szał dorównuje a może przekracza samego Lucyfera czasami ma wrażenie, że gdyby mógł to by nawet jego by zabił.  Szybko do tarli do centrum lasu gdzie mieli spotkać mężczyznę, który miał im towarzyszyć, choć sam jeszcze o tym nie wiedział.
I nagle jego zobaczyli był cały umazany we krwi jego srebrne włosy byli posklejane krwią a niedaleko wisiało ciało.  Z początku nie mogli odróżnić czy należą do kobiety czy mężczyzny, lecz gdy z każdym krokiem byli coraz bliżej mogli zobaczyć. To była kobieta rozpoznali po obnażonej klatce piersiowej, jeśli można ją było tak nazwać. Jej ciało było w strzępach krew była wszędzie wnętrzności porozrzucane, lecz mężczyzna nadal trzymał w swojej dłoni coraz wolniej bijący organ.
Jun na ten cudowny obraz obnażył lśniące kły jego zimne niebieskie oczy zabłysły na czerwono serce pompowało, co raz więcej krwi. Niespodziewanie pojawili się w jego dłoniach dwa szerokie topory zaczął się kołysać. Nic już go nie miało prawa powstrzymać żądza krwi była silniejsza od zadania, jakie mieli do zrobienia.
Hades, Bisu oraz Hiro nic nie mogli po radzić Jun dostał ostatnią fazę jego specyficznego szału.

- Zabić. – Wysyczał blondyn i z jego kącików ust wydobyła się strużka śliny.


Nie wiedziałem, co zemną się dzieje, gdy nie otrzymałem odpowiedzi od Abumi tylko jej histeryczny śmiech. Trzymałem się wysiłkiem żebym jeszcze miał kontrole nad swoim ciałem, lecz na daremnie. Jej śmiech pozbawił mnie koncentracji szał wybuchł ciało w sekundzie było rozszarpane i zwisało z drzewa jej wieczności były gdzie się spojrzało a ja trzymałem swojej dłoni ciepły pulsujący organ. Oblizałem wargi nawet nie wiem jak to się stało, że czułem w ustach pulsujące serce krew ściekała z knocików ust. I przez mgłę zobaczyłem czterech mężczyzny szczególnie jeden przykuł moją uwagę. Czułem, że on był w tej chwili taki sam jak ja nadal w swoich żyłach mam truciznę, która nadal przepływa w moich organizmie. Nie czekając na cios przybliżyłem się na tyle żeby moimi pazurami przeorać blondynowi twarz. Lecz on był szybszy o włos bym stracił głowę. Jego topory były jak w tańcu nie czekał żebym odzyskał siłę tylko iskrzące oczy mówili, że pragnie śmierci. Jego śmierci po plecach przeszedł elektryczny dreszcz. Ne czułem kończyn to był ostatni stadium trucizny nie czułem, że rani mnie swymi toporami. Nawet nie wiem czy chociaż raz go zraniłem za to wiem, że chwile później byłem w objęciach ciemności.


Jun sądził, że srebrnowłosy jest bardzo silny i nie bezpieczny zacisnął tak mocno kły, że strużka krwi wydobyła się z kącików jego ust. Jego szał z każdą minutą mijał pojawiało się zniechęcenie, gdy tak ranił mężczyznę, który stał nic z tego nie robił. Nagle spojrzał w jego oczy, gdy zobaczył to, co chciał i przestał go ranić, bo nie miało dla niego sensu zabijać kogoś, kto nie miał szans się bronić.

- Nie skończyłem z tobą. -  Wy warczał, gdy niespodziewanie zbliżył się i przebił go swoją ręką.

Nie usłyszał żadnego dźwięku, który by ukazywał jak go boli odszedł dalej żeby pozostali nim się zajęli. Nie minęło chwile, gdy odkryli, że mężczyznę ktoś otruł, lecz nie spodziewanie odkryli, że to już nie jest tak groźnie jak na początku.
Hiro podszedł do blondyna i usiadł koło niego był naprawdę pod wrażenie, że pierwszy raz zobaczył, że jego brat jednak ma serce.

-, Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytał go oczekując na bardzo rzeczową odpowiedz. To, co usłyszał sprawiło, że chciał się po prostu walnąć się w głowę.

- To jest proste Hiro nie miałem frajdy zabijać kogoś, kto nie miał nawet siły się bronić. – Gdy to mówił ze złością zaciskał pieści, że aż z nich spłynęła krew.

Hades przeczuwał że Jun nie bez interesownie uzdrowił srebrnowłosego wiedział dla czego to uczynił. Tak jak on kilka tysięcy lat temu tak teraz on miał po raz kolejny szanse na dobry rozlew krwi.  Lecz z westchnieniem musiał jakoś od ciągnąć Jun’a od tego fatalnego pomysłu. Wiedział że Władczyni była się rozgniewała gdy by jego zabili przeczuwał że coś się bardzo ciekawego szykuje. I obnażył swoje lśniące kły w okrutnym uśmiechu.